szukaj

wtorek, 1 marca 2011

Świetny film "Obcy"

Takie odbicie Od Codziennych temacików :-)


Obcy kontra Predator 


Film fabularny będący połączeniem dwóch serii kinowych – Obcy oraz Predator. Obie rasy kosmiczne tym razem spotykają się w jednej fabule, by stoczyć ze sobą walkę na śmierć i życie. Choć to nie one są głównymi bohaterami, lecz ludzie, to obie obce formy życia są niewątpliwie ogromną siłą. I obie są wyjątkowo niebezpieczne, o czym przekonać się mogą bohaterowie tegoż filmu.
Film jest dowodem na to, że akcja filmów z serii Obcy oraz Predator toczy się w tym samym uniwersum, nie jest to jednak nowy pomysł. Już w drugiej części Predatora przez chwilę, w jednej ze scen można było zobaczyć czaszkę ksenomorfa wiszącą na ścianie, wśród trofeów Łowcy. Dużą popularnością cieszył się również komiks Aliens vs. Predator oraz trzy gry komputerowe pod tym samym tytułem.



Awarie w kosmosie

W ostatnich dniach Międzynarodową Stacje Kosmiczną (MSK) najwyraźniej prześladuje pech - najpierw astronauci z wahadłowca Discovery nie zdołali naprawić systemu chłodzenia w segmencie amerykańskim, a następnie w segmencie rosyjskim przestał działać system regeneracji tlenu Elektron.

Przedstawiciel podmoskiewskiego Centrum Sterowania Lotami (CSL) Walerij Łyndin oświadczył, że "uszkodzenie Elektronu nie zagraża życiu i zdrowiu załogi stacji". Według niego, system przepracował już ustalony okres czasu i na pokład MSK dostarczono nowy, jednak kierownictwo CSL podjęło decyzję eksploatowania starego urządzenia do pełnego wykorzystania jego resursu.

Po wykryciu uszkodzenia, kosmonauci wyłączyli Elektron i teraz czekają na decyzję Ziemi: zainstalować nowy blok czy też naprawić stary. Decyzja ma być podjęta w najbliższych dniach.

Na pokładzie MSK są trzy systemy zapewnienia kosmonautom i astronautom tlenu - Elektron wytwarzający tlen z wody, generator wykorzystujący substancję z paliwa stałego i butle tlenowe, które regularnie dostarczają na orbitę wahadłowce i statki towarowe Progress. W wypadku awarii jednego z systemów (obecnie Elektronu) załogi korzystają z dwóch innych. Ponadto analogiczny do Elektronu system regeneracji tlenu jest w segmencie amerykańskim stacji. Dlatego też "głód tlenowy" załodze MSK nie grozi. 


Kosmiczny plan Obamy

Prezydent Obama ogłosił nowy program kosmiczny, który ma przyczynić się do wzmocnienia potęgi Stanów Zjednoczonych oraz uspokoić spór wokół odwołania przewidzianego na 100miliardów dolarów programu Constellation. 

W miejsce programu Constellation, który Obama przerwał ku oburzeniu wielu zainteresowanych, w tym Neila Armstronga, ma powstać zupełnie nowy, usprawniony plan podboju kosmosu. Dowódca legendarnego Apollo11 wystosował nawet list do prezydenta z wyrazami sprzeciwu i zawodu, gdyż jego zdaniem decyzja ta będzie miała wiele konsekwencji.

Nowy plan zakłada przeznaczenie 6 miliardów dolarów, do wykorzystania przez NASA w ciągu pierwszych 5 lat. Połowa tej kwoty ma umożliwić rozwój nowych „energicznych” technologii. ( to nie błąd - energicznych, a nie energetycznych…), których ostatecznym efektem mają być nowe modele rakiet, umożliwiających wyniesienie astronautów na Marsa. Jednak w celach zwiększenia oszczędności, część prac będzie przekazana prywatnym inwestorom. Ponadto według nowego programu pierwszy załogowy lot na marsa zostanie przesunięty na 2025rok, a loty na Księżyc nie dojdą do skutku.

W odpowiedzi na oburzenie Kongresu,Prezydent zapewniał, że uruchomienie nowego programu zagwarantuje miejsca pracy dla wszystkich tych, którzy byli związani z odwołaną misją Coonstellation (25 tys. osób), mimo iż pierwsze wyliczenia wskazują, że stanowisk wystarczy tylko dla 10 tys. osób. Prezydent widzi ogromny potencjał w sektorze prywatnych, który będzie uzupełnieniem bazy NASA.

„ To czego szukamy, to nie kontynuacja tej samej ścieżki, lecz skok w przyszłość. Wprowadzenie nowej strategii będzie wymagało od nas skorygowania starego podejścia, głównie dlatego, że nie spełniało swojego przeznaczenia. Nie możemy wciąż powtarzać tych samych zachowań i myśleć, że doprowadzi nas to do celu. Dotkniemy kosmosu szybciej i dogłębniej właśnie dzięki nowemu programowi.” Powiedział Obama na konferencji prasowej w siedzibie NASA na Florydzie.

Eksperci twierdzą jednak, że spór wokół reorganizacji planów misji kosmicznych, niewiele zmieni, a z pewnością opóźni całe przedsięwzięcie. 


Nasa dostanie fundusze

Amerykańska agencja kosmiczna NASA przedstawiła prezydentowi Barackowi Obamie swoje życzenia budżetowe na kolejny rok. Agencja chciałaby wydać w 2012 roku prawie 19 miliardów dolarów. 

Całkowity budżet NASA na rok fiskalny 2012 miałby wynieść 18,7 miliarda dolarów. Z tej kwoty około 5 miliardów dolarów zostałoby przeznaczone na badania naukowe, w tym 375 milionów dolarów na Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba. Około 570 milionów dolarów NASA chce skierować na aeronautykę, a ponad miliard na rozwój technologii kosmicznych.

Pozycja określona jako "systemy eksploracyjne" pochłonie prawie 4 miliardy dolarów, a w tej kwocie w szczególności opracowanie nowego pojazdu załogowego oraz rakiety go wynoszącej. Natomiast operacje kosmiczne mają kosztować około 4,3 miliarda dolarów, w tym promy kosmiczne 665 milionów dolarów, a Międzynarodowa Stacja Kosmiczna ISS prawie 2,8 miliarda dolarów.

W roku 2012 ma nastąpić 13 startów amerykańskich misji kosmicznych. Wśród nich będą loty do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej ISS wykonywane przez prywatne firmy oraz pięć misji naukowych i technicznych: satelita RBSP do badania oddziaływań Słońce-Ziemia, obserwatorium rentgenowskie NuSTAR, satelita NPP do obserwacji Ziemi, satelita komunikacyjny TDRS-K oraz marsjańska sonda Mars Science Laboratory.


Marzec z Merkurym :-)

W marcu mamy dobre warunki do obserwacji Merkurego i Jowisza oraz dwóch jasnych planetoid. 

W marcu dni robią się coraz dłuższe. 1 marca w Warszawie, Słońce wzejdzie o godzinie 6:23, a zajdzie o 17:15. Dnia 31 marca nasza dzienna gwiazda pojawi się na horyzoncie o godzinie 6:14 (już po zmianie czasu na letni), a zniknie za nim o 19:07. Wiosna rozpocznie się w tym roku 21 marca o godzinie 0:21, kiedy to Słońce znajdzie się w punkcie równonocy wiosennej i wstąpi w znak Barana.

Kolejność faz Księżyca w marcu jest następująca: nów - 4 III o godzinie 21:46, pierwsza kwadra - 13 III o godzinie 0:45, pełnia - 19 III o godzinie 19:10 i ostatnia kwadra - 26 III o godzinie 13:07. Najbliżej Ziemi nasz naturalny satelita znajdzie się 19 marca o godzinie 20:10, a najdalej 6 marca o godzinie 8:51.

13 marca w okolicach godziny 22 ciemny brzeg tarczy Księżyca zasłoni jasną i widoczną gołym okiem gwiazdę Eta Gem (jasność 3.5 mag). Zjawisko to będzie widoczne w całej Polsce.

Marzec to najlepszy w roku 2011 okres, w którym możemy obserwować Merkurego. Najlepsze warunki wystąpią w okolicach 23 marca, kiedy to wieczorem, godzinę po zachodzie Słońca, planeta będzie świecić na wysokości 11 stopni nad zachodnim horyzontem.

Dla odmiany, pogarszają się warunki do obserwacji Wenus. Planetę można podziwiać już tylko w pierwszej połowie miesiąca. Godzinę przed wschodem Słońca świeci ona małe kilka stopni nad wschodnim horyzontem.

Mars, Uran i Neptun znajdują się na sferze niebieskiej blisko Słońca i ich obserwacje w marcu nie są możliwe.

Kończy się sezon na obserwacje Jowisza. Planetę widać jeszcze w miarę dobrze w pierwszej połowie miesiąca, kiedy wieczorem świeci kilkanaście stopni nad zachodnim horyzontem. Pod koniec marca, wysokość ta maleje do małych kilku stopni, przez co planeta ginie w łunie zorzy wieczornej.

W drugiej połowie nocy możemy obserwować Saturna. Planeta świeci w konstelacji Panny i ma jasność 0.4 wielkości gwiazdowych, a więc jest niewiele słabsza od najjaśniejszych gwiazd na niebie.

Dysponując teleskopem o średnicy zwierciadła 20-30 cm możemy pokusić się o odnalezienie Plutona. Świeci on nad ranem w konstelacji Strzelca.

W marcu możemy dojrzeć dwie jasne planetoidy, których blask sięga niespełna 9 wielkości gwiazdowych. Są to (3) Juno i (20) Massalia. Oba ciała znajdują się na sferze niebieskiej blisko siebie i widać je w konstelacji Lwa. Do obserwacji można wykorzystać lornetkę lub niewielki teleskop.

W marcu nie mamy szansy na podziwianie żadnego dużego roju meteorów. Zauważalną aktywność na poziomie 2-4 meteorów na godzinę daje jednak kompleks radiantów w gwiazdozbiorze Panny związany z Antyhelionem - dużym źródłem meteorów sporadycznych. 


Srebro na Księżycu

Przez ostatnich kilkadziesiąt lat Księżyc stał się naszym potencjalnym drugim domem we wszechświecie. Odnaleźliśmy tam wodę, a także wiele pierwiastków i związków chemicznych. Co więcej, dowiedziono, że na Księżycu znajdują się pokłady srebra. Czy oznacza to, że w niedalekiej przyszłości będziemy przewozić te dobra naturalne na Ziemię? 

Podczas misji o nazwie LCROSS (od “Lunar Crater Remote Observation and Sensing Satelite”) naukowcy dowiedzieli się wiele o składzie chemicznym Księżyca. Rakieta połączona z satelitą wywołała wybuch w jednym z kraterów (Cabeus), co spowodowało wystrzelenie księżycowej gleby na wysokość niemal 250 metrów. Satelita pobrała próbki materiału, który następnie został przeanalizowany przez naukowców.

Okazało się, że na Księżycu znajdują się pokłady wody oraz wielu pierwiastków spotykanych na naszej planecie. Wśród nich wyróżnić można wapń, magnez, potas... a także srebro. To już drugi raz, kiedy badania potwierdzają obecność tego pierwiastka na Księżycu. Wcześniej, choć po drugiej - widocznej stronie Księżyca, odnaleźli je członkowie jednej z misji kosmicznych Apollo.

Trudno powiedzieć, jaka ilość srebra znajduje się w skałach Księżyca. Na dzień dzisiejszy naukowcy nie pokładają wielkich nadziei w wydobywaniu tego surowca na szeroką skalę, bo przedsięwzięcie to mogłoby okazać się nieopłacalne, ze względu na bardzo kosztowny transport na Ziemię. Sytuacja może się jednak zmienić, jeśli badania wykażą, że pod powierzchnią Srebrnego Globu znajduje się istny skarbiec.

Jest tylko jeden problem. Niewinnie wyglądający, pozornie spokojny Księżyc może stanowić znaczne zagrożenie dla astronautów. Być może już zaszkodził tym, którzy mieli „szczęście” go odwiedzić. Obok wartościowego dla nas srebra, na Księżycu jest także dużo rtęci, która jest wyjątkowo toksycznym metalem ciężkim.

Istnieją obawy, że gleba księżycowa, o nie poznanych całkowicie właściwościach, może okazać się trująca dla człowieka. Regolit, czyli zwietrzała część gleby i skał tworzy na Księżycu specyficzny pył. Jest on wyjątkowo lepki, mimo, że zachowuje formę sypkiego proszku. Wielkość drobin, które tworzą ten pył waha się od 30 mikrometrów do 1 centymetra. Najmniejsze spośród tych cząstek są wszędobylskie, jak opisywali to członkowie załogi Apollo. Dzieje się tak dlatego, że pył kosmiczny ma ładunek elektryczny. Poprzez oddziaływanie elektrostatyczne, przyczepia się do kostiumów i urządzeń astronautów. Wielu z nich uskarżało się na silne przyleganie „księżycowych cząstek” do skafandrów kosmicznych. Niekiedy nawet pył przedzierał się przez warstwy uniformów. Astronauci, którzy kroczyli po powierzchni Księżyca, po powrocie na statek kosmiczny mieli problemy ze zmyciem pyłu ze swoich strojów i obiektywów fotograficznych. Przecierane mokrą szmatką tylko pogarszało sprawę.

Co prawda, według opisu Gene’a Cernana, członka misji Apollo 17, pył nie stanowi niebezpieczeństwa. Wielu z astronautów przywiozło z powrotem na Ziemię bieliznę brudną od księżycowego „kurzu”. Mimo to, Gene Cernan zapewniał, że pył jest miły w dotyku i „w miarę smaczny”. Jednak ten sam astronauta, opisuje, że wywoływał coś na miarę kataru siennego u niego u członków załogi. Badania pyłu, które przeprowadzono już na Ziemi, dowodzą, że znajduje się w nim także znaczna ilość czystego żelaza. Żelazo to może przenikać do płuc a następnie znaleźć się w krwiobiegu człowieka. Prowadzić to może do silnych zatruć żelazem. Aktualnie analizowany jest wpływ pyłu na organizm człowieka. Projektowane są także urządzenia mające na celu „odpylanie” skafandrów i statków kosmicznych. Wszystko po to, by misje na Księżyc nie stanowiły niebezpieczeństwa dla astronautów.

To jednak nie zniechęca naukowców i entuzjastów działalności człowieka na Księżycu. Od pokładów srebra jeszcze większą wartość ma woda, zwłaszcza, że na Ziemi powoli wyczerpują się źródła wody pitnej. Okazuje się, że ilość H2O uwięzionej w księżycowych skałach jest większa niż tej, zgromadzonej w Wielkich Jeziorach na granicy USA i Kanady. Jej wydobycie byłoby ogromnym wyzwaniem, gdyż wymaga zmiany stanu skupienia. Mimo wszystko tak bogate źródło wody mogłoby na pewien czas zaspokoić ziemskie braki.

Zanim jednak zachłyśniemy się możliwościami wydobywania surowców naturalnych z księżycowych kopalni, musimy zadbać o własne bezpieczeństwo i wpłynąć na niekorzystne warunki tam panujące. 


Słońce "odłączy" Ziemię

Naukowcy alarmują: Słońce wchodzi w najbardziej aktywną fazę - jeszcze nigdy nie było dla Ziemi tak groźne! – podaje Daily Mail. 

Nasilające się od kilku tygodni eksplozje na Słońcu mogą przysporzyć nam nie lada problemów. Nasza gwiazda wchodzi bowiem na najwyższy pułap swojego 12-letniego cyklu aktywności. W trakcie słonecznych burz w kierunku Ziemi zostaje wysłana potężna fala elektromagnetyczna. Jej prędkość osiąga nawet 930 km/s, a ładunek elektryczny przekracza 1 GeV! 

W ubiegłym tygodniu mieszkańcy półkuli północnej, podczas dogodnych warunków atmosferycznych, mogli obserwować niezwykłe zorze polarne na niebie. Choć jest to wspaniałe zjawisko, nie wróży wcale nic dobrego.
Przed negatywnym wpływem kosmicznych wyładowań naszą planetę zabezpiecza specjalna strefa ochronna zwana magnetosferą. Niweluje ładunek strumienia cząstek pochodzących z wiatru słonecznego. Jednak jak każda tarcza, ma granice swojej wytrzymałości.

Dwie planety i Jedna orbita ?

Dwie planety z układu KOI-730 krążą wokół swojej gwiazdy po tej samej orbicie. O kolejnym wyjątkowym odkryciu, dokonanym za pomocą teleskopu Keplera, informuje New Scientist.

KOI-730 to odległy układ planetarny złożony z gwiazdy oraz 4 krążących wokół niej planet. Nie byłoby w nim nic fascynującego, gdyby nie fakt, że dwie z nich poruszają się „gęsiego”, po tej samej orbicie.

Wydaje się to nieprawdopodobne, aby dwa ciała znajdujące się w przestrzeni kosmicznej, mając do dyspozycji nieskończoną liczbę możliwości, poruszały się po identycznym torze, A jednak, naukowcy udowodnili, że taka sytuacja ma miejsce.

Okrążenie gwiazdy dwóch planetom zabiera 9,8 dnia. Czołowa planeta znajduje się permanentnie pod kątem 60 stopni wobec tej, znajdującej się za nią. Ich wzajemne położenie zapobiega zderzeniu. Jak to jest w ogóle możliwe?

Zjawisko to tłumaczy to tzw. punkt libracyjny – w przypadku dwóch ciał, związanych ze sobą grawitacyjnie, istnieje takie miejsce w przestrzeni, które pozwala na wprowadzenie trzeciego ciała i jego stabilnego oddziaływania. Gdy planeta porusza się wokół gwiazdy o znacznie większej masie, w punkcie o 60 stopni przed i 60 stopni za nią, znajduje się taka przestrzeń stabilna. Jeśli w przestrzeń tą trafi inne ciało, może wskoczyć na to wolne miejsce, jak na kosmiczną karuzelę.

Gdy dochodzi do kumulacji materiału z kosmicznego dysku otaczającego rodzącą się gwiazdę, dochodzi do tworzenia się planet. Oddziaływania grawitacyjne mogą wciągać obiekty na określone orbity i utrzymywać je na stałym torze i niezmiennej prędkości obrotu. Tyle teoria, w praktyce nigdy dotąd nie udało się zaobserwować tej zależności. Z tego względu układ KOI-730 jest unikatem we wszechświecie – przynajmniej tej niewielkiej części, którą udało się poznać człowiekowi.

Naukowcy sądzą, że pewien aspekt tego zjawiska mamy na naszym ziemskim poletku. Nasz Księżyc powstał około 50 miliardów lat temu z najprawdopodobniej z okruchów powstałych po kolizji Ziemi z planetą o rozmiarach Marsa. Gdy znalazł się w punkcie libracyjnym, został „zagarnięty” przez Ziemię.

Nie wiadomo czy wzajemne położenie planet z układu KOI-730 będą zawsze tak stabilne jak obecnie. Prawdopodobnie za około 2,2 miliarda lat może dojść do zderzenia. To dopiero będzie wyjątkowe widowisko. 


Ostatni lot Discovery

Po 27 latach służby, amerykański prom kosmiczny Discovery odchodzi na zasłużoną emeryturę. Przed nim jeszcze tylko jeden, pożegnalny lot. 24 lutego 2011r. w godzinach wieczornych polskiego czasu Discovery po raz ostatni wszedł na orbitę okołoziemską.

To 39 misja wahadłowca Discovery. DO tego czasu odbył 5600 podróży wokół Ziemi, spędzając w przestrzeni kosmicznej 310 dni i pokonując ponad 206 mln km! 



Discovery był trzecim wahadłowcem zbudowanym w NASA. Wcześniej w pozaziemskie podróże wystrzeliwany był Challenger oraz Columbia. Jego pierwszy lot, oznaczony jako STS-41-D, miał miejsce 30 sierpnia 1984 r, Na orbitę wystrzelono wówczas 5-osobową załogę w składzie: Henry Hartsfield (dowódca)Michael Coats (pilot)oraz specjaliści misji i ładunku: Judith Resnik ,Steven Hawley, Richard Mullane oraz Charles Walker, która umieściła na orbicie 3 satelity. Misja trwała 6 dni, a prom wzbił się na wysokość 340 km nad Ziemią.


Poza wynoszeniem różnych satelitów, teleskopów i innych urządzeń eksperymentalnych, Discovery, jako prom załogowy, uczestniczył również w pracach stacji kosmicznych. 3 lutego 1995 (STS-63) po raz pierwszy połączył się z orbitalną stacją Mir. Stacja ta, umieszczona w 1986 r. przez Związek Radziecki na niskiej orbicie okołoziemskiej, po rozpadzie ZSRR stała się elementem międzynarodowej współpracy.

Woda na Ziemi z Kosmosu ???

Mechanizmy tworzenia się komet a nawet pochodzenie ziemskich oceanów - to zagadki, których rozwiązanie może przynieść obserwacja wody, wyparowującej z jąder komet. Zajmuje się tym m.in. grupa polskich astronomów, wykorzystujących kosmiczny teleskop Herschela. 

Kosmiczne Obserwatorium Herschela, jedna z flagowych misji Europejskiej Agencji Kosmicznej ESA, to największy teleskop działający w przestrzeni kosmicznej. Obserwatorium zostało wystrzelone w maju 2009 roku za pomocą europejskiej rakiety Ariane 5 i krąży obecnie wokół punktu równowagi L2, czyli miejsca w Układzie Słonecznym, w którym równoważą się oddziaływania grawitacyjne Ziemi i Słońca. Znajdując się tam (ok. 1,5 mln km od Ziemi) instalacja nie zmienia swojej pozycji względem Ziemi i Słońca.

W pracach misji Herschel uczestniczy zespół naukowców z Centrum Astronomicznego im. Mikołaja Kopernika PAN (CAMK) oraz Centrum Badań Kosmicznych PAN.

Obserwatorium wyposażone jest w aparaturę pomiarową, umożliwiającą bardzo dokładną obserwację zachowania cząsteczek wody, wyparowujących z jąder komet. W ubiegłym roku w lipcu teleskop obserwował kometę 10P/Tempel 2. Jest to kometa krótkookresowa, czyli taka, która okrąża Słońce w czasie kilkudziesięciu lat, w odróżnieniu od komet długookresowych, którym obiegnięcie Słońca zajmuje więcej niż 200 lat. Dane, zebrane w trakcie pomiarów, są właśnie poddawane analizie.

"W analizie danych obserwacyjnych z komety 10P/Tempel 2 uczestniczy zespół naukowców z Centrum Badań Kosmicznych PAN. Wstępnych wniosków możemy spodziewać się już za kilka miesięcy" - poinformowało PAP biuro prasowe CBK PAN. Teleskop przygotowuje się też do badania innej krótkookresowej komety - 103P/Hartley 2.

"Zazwyczaj jądra komet są bryłami rozmiarów do kilkunastu kilometrów, złożonymi w połowie z pyłu, a w połowie z lodu, którego dominującą część stanowi woda. Gdy kometa zbliża się do Słońca, lody sublimują, często tworząc wyraźne strugi. W skali miesięcy i lat działają one jak słabe silniki odrzutowe i zmieniają orbitę komety. Z powodu takich niegrawitacyjnych zaburzeń orbity komet można przewidywać z powodzeniem jedynie w zakresie kilkuset lat" - czytamy w komunikacie CBK PAN. 


Badania wody, parującej z komet, mają dostarczyć m.in. informacji dotyczących ewolucji Układu Słonecznego. "Obecnie przypuszcza się, że komety krótkookresowe pierwotnie uformowały się dość daleko od Słońca, w Pasie Kuipera, do którego należy m.in. planeta karłowata Pluton. Z kolei komety długookresowe, choć dziś nadlatują z peryferii Układu Słonecznego, z odległości rzędu kilkudziesięciu tysięcy jednostek astronomicznych, powstawały prawdopodobnie dość blisko, w obszarze wielkich planet, gdzie dziś znajdziemy Jowisza, Saturna, Urana i Neptuna" - napisano w przesłanym PAP komunikacie. 

"Zgodnie z tym przypuszczeniem, jądra komet długookresowych uformowały się bliżej Słońca i powinny zawierać inną ilość deuteru niż komety krótkookresowe. Czy tak jest naprawdę, przekonamy się już niedługo" - powiedziała dr Sławomira Szutowicz z CBK PAN.



Zawartość deuteru oraz wodoru w oparach wody wokół komet może też być wskazówką do rozwiązania zagadki pochodzenia ziemskich oceanów. "Istnieją teorie zakładające, że część wody została przetransportowana na Ziemię przez komety. Jeśli proporcje wodoru i deuteru na kometach okażą się różne od występujących w ziemskiej wodzie, te hipotezy mogą upaść" - wyjaśniła dr Szutowicz.
Teleskop Herschela obserwuje też bardzo odległe od nas gwiazdy oraz przestrzeń międzygwiezdną. Z kolei w najbliższym sąsiedztwie, poza kometami, koncentruje się na pomiarach różnych cząsteczek w atmosferach planet-olbrzymów (Jowisza i Saturna) oraz Marsa.

Grupa naukowców z Centrum Badań Kosmicznych PAN, zajmująca się danymi z obserwacji komet oraz atmosfer planet, wchodzi w skład międzynarodowego zespołu Herschel Solar System Observations (HssO). HssO ma zagwarantowane 294 godziny obserwacyjne, przy czym naukowcom z CBK PAN oddano do dyspozycji 20 godzin. Przyznanie tak dużej ilości czasu obserwacyjnego było wyrazem uznania za wkład CBK PAN w budowę ważnego bloku elektroniki teleskopu. (PAP) 


środa, 16 lutego 2011

Czy kosmos pachnie ??

Kosmos zachwyca i intryguje. Poprzez zaawansowane badania i loty kosmiczne poznajemy coraz więcej zagadek wszechświata. Jak pachnie kosmos? Czy jest to woń, którą chcielibyśmy znać, czy może odór, którego wolelibyśmy uniknąć? 

Zapach kosmosu można opisać kilkoma porównaniami, co do których naukowcy i astronauci są zgodni. Woń unosząca się w przestrzeni kosmicznej przypomina zapachy, które można poczuć podczas wyścigów samochodowych lub motocyklowych. Kosmos wypełnia odór porównywalny do sadzy i palonych opon, niektórzy porównują go także do spalonego prochu strzelniczego. Wśród astronautów bywają i tacy, którzy opisują ten zapach jako „bukiet rozgrzanych metali”.

Kosmiczna woń, która została opisana do tej pory dotyczy poznanej części kosmosu. Różne galaktyki charakteryzują się innym składem chemicznym, a co za tym idzie – prawdopodobnie i innym zapachem. Naukowcy zdołali zbadać tylko ten, który cechuje miejsca dostępne dla statków i sond kosmicznych wystrzelonych z Ziemi.

Skąd kosmos nabrał takiej specyficznej woni? Źródłem tego odoru są umierające, rozkładające się gwiazdy – w istocie jest to „zapach śmierci”. Produktami ubocznymi rozkładu ciał niebieskich są związki aromatyczne, a dokładnie policykliczne węglowodory. Louis Allamandola, chemik pracujący w NASA, twierdzi, że substancje te krążą w całym kosmosie, obecne są w kometach, meteorach i pyle kosmicznym. Te same węglowodory stanowiły większość materii obecnej na Ziemi w początkach jej istnienia. Nadal obecne są na naszej planecie, choć w znacznie mniejszych ilościach. Allamandola wyjaśnia, że z powodu małej ilości tlenu i znacznej zawartości związków węgla w przestrzeni kosmicznej, panuje w niej ten wyraźny, ostry odór. „Poza naszą galaktyką, w nieznanych częściach kosmosu, mogą kryć się inne, ciekawsze zapachy, od słodkich woni aż po nieznośny smród gnijących jaj”*, dodaje Allamandola.

Przed rozpoczęciem naziemnych badań nad zapachem kosmosu, owa kosmiczna woń została poznana i opisana przez wielu astronautów, biorących udział w lotach pozaziemskich. Choć de facto nie ma zapachu kosmosu jako takiego (pamiętajmy, że jest to próżnia), można poznać jego pośrednią woń. Gdy astronauci wracają na stacje lub statki kosmiczne, zdejmując skafandry i hełmy, mogą poczuć unoszące się związki lotne, które przyczepiły się do nich podczas pobytu w kosmicznym środowisku. Molekuły te oczywiście ulegają zmianom pod wpływem tlenu obecnego w kabinie, nie jest to więc do końca rzeczywisty zapach kosmosu. Większość z nich porównuje go do spalonego prochu. Niektórym woń kosmosu przypominała spalone mięso.





Księżyc jest najlepiej zbadanym przez człowieka miejscem poza Ziemią, jego zapach stał się przedmiotem badań i obserwacji. Wśród uczestników misji kosmicznych Apollo, wielu opisuje zapach Księżyca jako metaliczny, porównując jego woń także do spalonego prochu strzelniczego. Oprócz wrażeń węchowych, astronauci ostatniego z lotów Apollo – Apollo 17 - odważyli się nawet sprawdzić jak smakuje księżycowy pył. Jeden z członków załogi, Gene Cernan, opisuje go jako „do zniesienia”, a formę do ziemskiego śniegu. Zaznacza jednak, że jest znacznie bardziej miękki i sypki. Gdy pył znajdzie się w kabinie statku kosmicznego, staje się niezwykle lepki i trudno go usunąć z ciała oraz ubrań. Na rok 2018 planowana jest kolejna wyprawa na Księżyc, która ma m.in. zgłębić tajniki księżycowego pyłu i jego właściwości.

W 2008 roku NASA rozpoczęła współpracę z brytyjskim chemikiem Stevenem Pearcem, dyrektorem firmy Omega Ingredients, która zajmuje się syntezą i produkcją zapachów. Pearce przykuł uwagę amerykańskiej agencji odtworzeniem zapachu panującego w rosyjskiej stacji kosmicznej MIR. To osiągnięcie Pearce prezentował podczas jednej z wystaw poświęconej w całości zapachom. 


poniedziałek, 7 lutego 2011

Błędy NASA

W ciągu 52 lat swojej działalności Narodowa Agencja Aeronautyki i Przestrzeni Kosmicznej – NASA - osiągnęła wiele sukcesów, ale też dopuściła się wielu pomyłek. Niektóre z nich były naprawdę żenujące, jak choćby pomyłki w zastosowaniu jednostek. Wiele z tych błędów kosztowały rząd amerykański znaczące sumy pieniędzy. 

Zacznijmy od błędów mniejszego kalibru. W lipcu 2007 roku, w rocznicę startu słynnego wahadłowca o nazwie „Endeavour”, kilkunastometrowy baner upamiętniający to wydarzenie zawierał literówkę w nazwie wehikułu. Widniejące „Go Endeavor” nie zaprzepaściło jednak uroczystości.

Wiele innych pomyłek jednak znacząco wpłynęło na poczynania NASA. Warta miliard dolarów sonda kosmiczna Mars Observer, skonstruowana w celu badania atmosfery i powierzchni czerwonej planety, miała w 1992 roku wejść w orbitę Marsa. Trzy dni przed tym wydarzeniem pojawiły się zaburzenia w komunikacji i stracono sondę. Prawdopodobnie powodem fiaska były problemy z elektroniką, a także domniemana eksplozja materiałów wybuchowych.

Porażka ta jednak nie zraziła naukowców i kontynuowano misję Mars. Sześć lat po tym wydarzeniu zbudowano sondę Mars Climate Orbiter. Niestety także i ona podzieliła los swojej poprzedniczki z 1992 roku. Sonda rozpadła się w wyniku działalności atmosfery Marsa. Spowodowane to było wadami w oprogramowaniu. Wada ta wynikała z użycia błędnych jednostek. Zatrudnieni w projekcie angielscy inżynierowie użyli bowiem jednostek anglosaskich, zamiast metrycznych, które obowiązują w NASA.

W 1999 roku Mars Polar Lander miał wylądować w rejonie podbiegunowym Marsa. Wystartował 3 stycznia i dotarł w grudniu tego samego roku do orbity czerwonej planety. Wówczas komputery zainstalowane na sondzie zinterpretowały turbulencje jako dotknięcie przez statek powierzchni planety. Silniki wehikułu automatycznie wstrzymały pracę. To spowodowało upadek sondy. Program naukowy Mars Polar Lander był jednak kontynuowany, a kolejna misja - „Phoenix” - przebiegła bezproblemowo.

Kapsuła Genesis zebrała próbki wiatru słonecznego, składającego się z m.in. protonów i elektronów o dużej energii. Miała to być pierwsza misja sprowadzenia na Ziemię tak istotnych próbek. W istocie kapsuła dotarła do naszej planety, ale w wyniku nieudanego lądowania, roztrzaskała się na pustyni w Utah. W misji tej zawiodły spadochrony, które w ostatnim momencie miały zapewnić „miękkie lądowanie” kapsuły. Parę tygodni później okazało się, że bezpośrednim błędem było błędne (odwrotne) zamontowanie czujników zmiany prędkości.

Bezzałogowiec DART (ang. Demonstration for Autonomous Rendezvous Technology) miał być dowodem precyzji pracy rzeszy naukowców w NASA. Zaprojektowany, by „spotkać” się z krążącym w kosmosie satelitą. Misja przebiegała bez zarzutu, aż do momentu, kiedy DART nie znalazł się w znacznej bliskości satelity. Kilka wad w nawigacji, pomyłki w zarządzaniu paliwem oraz błędne oprogramowanie mające zapobiec kolizji - to tylko niektóre z powodów porażki misji DARTa. W raporcie podsumowującym projekt napisano, że fiasko spowodowane było „brakiem doświadczenia i szkolenia”. Brak doświadczenia naukowców wysyłających ludzi w kosmos?

Prócz ogromnej wiedzy i wspomnianego doświadczenia, należy mieć także odrobinę szczęścia. Niestety nie dopisało ono w 1987 roku, w dniu startu jednej z rakiet Atlas-Centaur. Parę chwil przed wystrzeleniem rakiety, uderzył w nią piorun. Całkowicie stracono panowanie nad wehikułem.

Oczywiście można stwierdzić, że błędy zdarzają się nawet najlepszym. Opisane pomyłki z całą pewnością nie przyćmiewają osiągnięć, które ma na swoim koncie NASA. Co jednak z funduszami, które bezpowrotnie stracono z powodu ludzkich niedopatrzeń? 

Bliskie spotkanie

W piątek rekordowo blisko Ziemi - niespełna 5, 5 tys. km - przeleciała mała planetoida - informuje serwis amerykańskiej agencji kosmicznej NASA - SpaceWeather. 

Planetoida 2011 CQ1 to obiekt o średnicy około 1-2 metrów. Została odkryta 4 lutego przez Catalina Sky Survey - amerykański projekt monitorowania obiektów bliskich Ziemi. Dokładnie tego samego dnia o godzinie 20.39 naszego czasu planetoida przeleciała rekordowo blisko naszej planety - minimalna odległość dzieląca oba obiekty wyniosła tylko 5480 kilometrów.

Takich ciał w naszym Układzie Słonecznym są miliony. Wyjątkowość 2011 CQ1 polega jednak na tym, że przeleciała ona tak blisko Ziemi.

W historii badań nad małymi ciałami Układu Słonecznego, naukowcy nie odnotowali bliższego przelotu. Wszystkie planetoidy, które zbliżały się na mniejszą odległość zderzały się potem z Ziemią.

Tak bliskie przejście znacząco zmodyfikowało orbitę 2011 CQ1, przez co stała się ona planetoidą z rodzinyAteny. To obiekty, które większość czasu spędzają bliżej Słońca niż Ziemia. Przed zbliżeniem 2011 CQ1 była planetoidą z rodziny Apollo.

Zderzenie z 2011 CQ1 nie byłoby dla naszej planety groźne. Tak mały obiekt nie przetrwałby przejścia przez naszą atmosferę. Wywołałby jednak przelot pięknego i jasnego bolidu.




Nowy układ planetarny

Jak poinformowała NASA na swojej oficjalnej stronie internetowej, teleskop Keplera wypatrzył w ostatnim czasie ponad 156 tysięcy gwiazd i1200 nowych planet. Jeden z układów jest szczególnie intrygujący.

Układ, który składa się z centralnej gwiazdy nazwanej Kepler-11 i 6 krążących wokół niej planet, o mieszanej budowie skalno-gazowej, znajduje się około 2000 lat świetlnych od Ziemi. Już na pierwszy rzut oka widać, że jego struktura jest niemal identyczna do budowy Układu Słonecznego.

- Układ Kepler-11 jest niesamowity. Jest niezwykle spójny, niezwykle płaski, ma niezwykle dużą liczbę planet orbitujących wokół gwiazdy. Nie sądziliśmy nawet, że taki system może istnieć. – mówi Jack Lissauer, członek grupy badawczej NASA Ames Research Center zafascynowany nowym odkryciem.

Gwiazdę Kepler-11 przyporządkowano do grypy żółtych karłów. Wszystkie krążące wokół niej planety mają rozmiary znacznie większe od Ziemi, największe można porównać z Uranem i Neptunem. Gdyby nałożyć na siebie Układ Kepler-11 i Układ Słoneczny, okazałoby się, że pięć planet Kepler-11, krąży po swoich orbitach jeszcze przed Merkurym – najbliższą Słońcu planetą w naszym układzie. Ostatnia, zmieściłaby się przed orbitą Wenus. Ich odległość od gwiazdy jest 10 krotnie mniejsza niż Ziemi od Słońca. Okrążają ją w ciągu 10 do 47 dni ,a najdalsza planeta w 118. 



Wnioski wysnute przez Lissauer’a z obserwacji wskazują, że planety Kepler-11 składają się głównie ze skał, które stanowią większość masy, a mieszanina gazów w atmosferze odpowiada za ich objętość. Na powierzchni tych planet może także istnieć woda.



chemat układu Kepler-11 i porównanie z fragmentem Układu Słonecznego (źródło: NASA, autor: Tim Pyle)

Gwiezdna torpeda

Zeta Ophiuchi, jedna z gwiazd konstelacji Wężownika, pędzi w przestrzeni kosmicznej z zawrotną prędkością 87 tysięcy kilometrów na godzinę - informuje NASA.

Zeta Ophiuchi to trzecia pod względem jasności gwiazda konstelacji Wężownika. Widać ją bez problemów "gołym okiem", bo jej jasność to aż 2.56 wielkości gwiazdowych. W rzeczywistości jest obiektem aż 8 razy większym od naszego Słońca i 20 razy od niego cięższym.

Astronomowie uważają, że w przeszłości gwiazda ta należała do układu podwójnego, w którym masywniejszy składnik zakończył swój żywot w postaci wybuchu supernowej. Eksplozja ta wyrzuciła Zeta Ophiuchi na nową trajektorię, nadając jej prędkość aż 87 tysięcy kilometrów na godzinę.

Efekty tej prędkości widać doskonale na najnowszych zdjęciach wykonanych przez sondę NASA Wide-field Infrared Survey Explorer (WISE). Tak duże i masywne gwiazdy jak Zeta Oph charakteryzują się znaczącymi wiatrami gwiazdowymi. Wiatry te, wspomagane dodatkowo prędkością samej gwiazdy, zderzają się z materią międzygwiazdową powodując powstanie fali uderzeniowej poprzedzającej samą gwiazdę. Fala uderzeniowa powoduje kompresję i ogrzanie pyłu, który zaczyna emitować promieniowanie podczerwone, które może potem rejestrować WISE. W efekcie, w miejscu gdzie w świetle widzialnym widzimy tylko gwiazdę, w podczerwieni obraz jest znacznie ciekawszy.

Oprócz samej gwiazdy widać wyraźnie czerwony łuk związany z falą uderzeniową.

Co ciekawe, Zeta Ophiuchi, zawdzięczając swoją obecną pozycję wybuchowi supernowej, sama też zakończy swój żywot jako supernowa. Zanim to jednak nastąpi, gwiazda ma przed sobą jeszcze około 4 milionów lat życia.




niedziela, 30 stycznia 2011

Najstarsza galaktyka

Kosmiczny teleskop Hubble'a umożliwił astronomom z NASA odkrycie najstarszej galaktyki oddalonej od Ziemi o 13,2 mld lat świetlnych. Jak informuje pismo "Nature", zaobserwowany układ gwiazd powstał 480 mln lat po Wielkim Wybuchu.

Naukowcy z USA, Szwajcarii i Holandii wykorzystali podczas swoich obserwacji nową kamerę szerokiego pola WFC3 (Wide Field Camera), którą zainstalowano na teleskopie w maju 2009 roku.



Badając odległość obiektów astronomowie kierują się tzw. przesunięciek ku czerwieni (zmiana położenia linii widmowych w widmach elektromagnetycznych odległych obiektów astronomicznych). W tym przypadku jego wartość wynosiła 10,3, co oznacza, że odkryta galaktyka UDFj-39546824 jest starsza od dotychczasowej rekordzistki, którą odkryto w październiku ubiegłego roku (przesunięcie ku czerwieni wynosiło wówczas 8,6). Powstała ona około 600 lat po powstaniu Wszechświata.

Mimo sędziwego wieku, galaktyka ta jest dużo mniejsza niż te, które powstały później. Jak zauważają astronomowie, jest ona około 100 razy mniejsza niż nasza Droga Mleczna.

Odkrycia te sugerują, że galaktyki przeszły istotne zmiany w okresie od 480 do 650 mln lat po Wielkim Wybuchu. W ciągu tych 170 mln lat liczba rodzących się gwiazd zwiększyła się dziesięciokrotnie. 



"To zdumiewający wzrost w tak krótkim czasie; zaledwie jeden procent obecnego wieku Wszechświata" - zauważa Garth Illingworth, profesor astronomii i astrofizyki z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Santa Cruz.

Naukowcy z NASA są pewni, że istnieją jeszcze starsze galaktyki, jednak ich odkrycie będzie możliwe dopiero przy pomocy następcy Hubble'a wyposażonego w sensory nowej generacji. Nowy Kosmiczny Teleskop  Jamesa Web ma zostać wyniesiony na orbitę w 2014 roku.

"Cofnęliśmy się w czasie i bardzo zbliżyliśmy się do pierwszych galaktyk, które, jak przypuszczamy, utworzyły się około 200 - 300 mln lat po Wielkim Wybuchu" - mówi Illingworth.(PAP) 




Postępy obserwacji wszechświata na przełomie lat (źródło: NASA)


Życie na Ziemi

Istnienie życia na Ziemi zawdzięczamy zjawiskom zachodzącym wokół odległych gwiazd. Wskazują na to wyniki najnowszego eksperymentu przeprowadzonego przez naukowców z francuskiego uniwersytetu - informuje pismo "Astrophysical Journal Letters".

Coraz więcej dowodów wskazuje na to, że życie na Ziemi mogło się pojawić za sprawą 
materiału, przyniesionego przez asteroidy lub komety. Tym materiałem są aminokwasy, które mogły powstać gdzieś w Kosmosie. 



Aminokwasy - to związki chemiczne, z których jak z klocków składają się białka - budulec życia. Aminokwasy są cząsteczkami podobnymi pod pewnym względem do korkociągu - mogą być prawo- lub lewoskrętne. Wszystkie żywe organizmy na Ziemi składają się z aminokwasów lewoskrętnych.

Dokładne analizy meteorytów ujawniły, że występują na nich przeważnie lewoskrętne aminokwasy. Tę tezę ogłosił w ubiegłym tygodniu zespół astrobiologa NASA, Daniela Galvina. Wciąż jednak nie było jasne, skąd przewaga lewoskrętnych aminokwasów w przestrzeni kosmicznej.

W najnowszym eksperymencie zespół Uwe Meierhenricha z Universite Nice Sophia Antipolis znalazł prawdopodobny mechanizm powstawania "lewych" aminokwasów. Kawałki zamrożonego materiału, zawierającego proste cząsteczki (woda, metanol, amoniak) zostały wystawione na działanie bardzo specyficznego światła ultrafioletowego - światła o polaryzacji kołowej. Jego płaszczyzna polaryzacji jest skręcona jak korkociąg.



Światło tworzących się gwiazd ulega takiej właśnie polaryzacji dzięki ogromnym obłokom pyłu, specyficznie uporządkowanym przez pole magnetyczne. Obłok pyłu działa wówczas jak filtr polaryzacyjny.

Jak wykazały badania, pod wpływem spolaryzowanego kołowo światła powstają zarówno aminokwasy prawo-, jak i lewoskrętne, jednak tych ostatnich jest o ponad 1 proc. więcej. Takie właśnie proporcje występują w meteorytach.

Teraz pozostaje wyjaśnić, w jaki sposób nierówne proporcje aminokwasów utrzymały się podczas długiej drogi, którą aminokwasy przebyły, zanim trafiły na Ziemię.

Sławny eksperyment, przeprowadzony w roku 1952 miał dowodzić, że życie powstało "na miejscu". Polegał na przepuszczaniu iskier elektrycznych przez mieszaninę prostych związków występujących na Ziemi miliardy lat temu. Powstały wówczas w równych ilościach aminokwasy prawo- i lewoskrętne.(PAP) 




poniedziałek, 24 stycznia 2011

Dwa słońca

2011/2012
Astronomowie zapowiadają, że pod koniec 2011 roku będziemy świadkami niezwykłego zjawiska. Nad naszą planetą zajaśnieją dwa słońca, a przez dwa tygodnie nie zapadnie zmrok – podaje australijski serwis „Now”. 
Betelgeza to jedna z najjaśniejszych gwiazd na niebie. Leży w gwiazdozbiorze Oriona, w odległości 427 lat świetlnych od Ziemi. Astronomowie zaklasyfikowali ją do tzw. czerwonych nadolbrzymów – jej masa ma równowartość 14-15 mas Słońca, a średnica jest aż 345 większa od średnicy naszej dziennej gwiazdy!
Betelgeza jest jedną z ulubienic astronomów – amatorów fascynuje jej dostrzegalna gołym okiem czerwona barwa, naukowców - jej niezwykłe właściwości m.in. zmiany wielkości oraz jasności. Obserwacja ujawniła, że Betelgeza może rozszerzyć się z 290 mln do 480 mln km, a ze zmian średnicy wynika także zmiana temperatury oraz jasności aż do 100 000 razy silniejszej od Słońca. Jednak najciekawszym aspektem związanym z Betelgezą jest zbliżająca się wielkimi krokami spektakularna eksplozja.
Australijski astronom przewiduje, że pod koniec 2011 roku lub na początku 2012 nastąpi potężna eksplozja Betelgezy, w wyniku której ten czerwony nadolbrzym przestanie istnieć. Zanim to jednak nastąpi, pojawi się niezwykła supernowa.
Brad Carter, fizyk z Uniwersytetu w Southern Queensland w Australii uważa, że Betelgeza traci „paliwo”, niewątpliwie zbliża się do kresu swojego istnienia i już w najbliższej przyszłości nastąpi jej eksplozja. Gdy do tego dojdzie, obserwatorzy na Ziemi będą mogli dostrzec tak jasny obiekt, że będzie on imitował drugie Słońce, a światło będzie tak silne, że na naszej planecie przez tydzień lub dwa nie zapadnie zmrok.
Eksplozja supernowej przypadająca na 2012 rok wiąże się z jedną z licznych przepowiedni końca świata. Nazwa Betelgezy pochodzi z arabskiego “yad Al Jauza”, co oznacza „Rękę Olbrzymki” – mistycznej kobiety, która ma rządzić wszechświatem. 
Eksperci jednak dementują pogłoski jakoby wybuch Betelgezy mógł w jakikolwiek sposób zagrażać Ziemi – nie dojdzie do żadnego zderzenia ani wyrzutu meteorów. Eksplozja nie będzie w żadnym stopniu odczuwalna na Ziemi, poza nastaniem kilkutygodniowego dnia. Niektórzy naukowcy twierdzą nawet, że eksplozja przyniesie Ziemi korzyści. Do atmosfery naszej planety dotrze drobny pył, złożony z ważnych dla naszego przetrwania pierwiastków.







































piątek, 21 stycznia 2011

Kosmiczny Hotel w 2015 roku?


Rosyjska firma Orbital Technologies planuje wystrzelenie pierwszego modułu prywatnej stacji kosmicznej najpóźniej w 2015-16 roku.
Powstanie prywatnego kosmicznego hotelu, oznajmił w środę agencji prasowej RIA Novosti szef firmy, Sergei Kostenko. Pierwszy moduł ma mieć zaledwie 20 metrów sześciennych i zawierać cztery kajuty, pozwalający na zakwaterowanie maksymalnie siedmiu pasażerów.
Transport na stację mają zapewnić Sojuzy, zaś sam hotel ma wyglądać zupełnie inaczej niż Międzynarodowa Stacja Kosmiczna, zapewniając wygody i piękny widok na Ziemię.
Hotel ma zostać zbudowany przez rosyjską firmę Energia, a jego orbita będzie identyczna jak ta na której krąży Międzynarodowa Stacja Kosmiczna. Prezes firmy zapewnia, że podpisano już szereg umów w tej sprawie, a firma ma już licznych rosyjskich i amerykańskich inwestorów.


czwartek, 20 stycznia 2011

NASA nie stać na rakiety ??

Po cięciach dokonanych przez administrację prezydenta Baracka Obamy, szefowie NASA nie widzą możliwości opracowania, utrzymania i eksploatowania rakiet oraz pojazdów które mogą zastąpić wycofywane z użytku wahadłowce. 
"Nasz budżet nie pozwala realistycznie myśleć o zastąpieniu promów nowymi pojazdami kosmicznymi" - ostrzega NASA
Oznacza to, że uważana za najpotężniejszą agencję kosmiczną świata NASA za kilka lat nie będzie miała czym latać

Cosmos-Aztec3 - kolebka 4000 nowych gwiazd rocznie

Znajdują się one w odległości 12,6 miliarda lat świetlnych, a więc są niewiele młodsze niż Wszechświat w ogóle. Właściwie nigdy wcześniej nie obserwowaliśmy obiektu znajdującego się w tak wczesnej fazie rozwoju. Grupa ta – ochrzczona jako Cosmos-Aztec3 – jest nie tylko stara, ale przechodzi też niezwykle intensywne przeobrażenia. Tempo procesów formowania się nowych gwiazd jest tam ogromne - jak się szacuje, rodzi się ich tam około 4000 rocznie.

Nie przeanalizowano jeszcze całej partii zebranego materiału, ale prognozy dotychczasowych badań są bardzo obiecujące: naukowcy spodziewają się odkryć w najbliższej przyszłości jeszcze starsze obiekty.
Autor artykułu w serwisie BBC zauważa, iż o przebiegu tak wczesnych etapów formowania się grup galaktyk krążyły dotychczas jedynie spekulacje. Problem w tym, czy biorąc pod uwagę wchodzące w grę odległości, a także jakość aparatury pomiarowej i margines wynikających z różnych przyczyn błędów, w ogóle możemy kusić się w tej dziedzinie o wiarygodne wnioski?


Statki obcych ??

Poszukiwacze obcych cywilizacji, pracujący w ramach programu SETI (Search for Extraterrestrial Intelligence), twierdzą, że w kierunku Ziemi zmierzają trzy niezidentyfikowane staki kosmiczne- informuje pravda.ru. 
Statki są olbrzymie - największy z nich ma średnicę 240 km. Dwa pozostałe są trochę mniejsze. Obecnie są już w granicach Układu Słonecznego, w pobliżu Plutona! 
Na Ziemię dotrą w grudniu 2012 roku - twierdzą eksperci z SETI. 

Statki zostały odkryte dzięki urządzeniom badawczym pracującym dla programu HAARP, wojskowego programu badawczego, który zajmuje się - oficjalnie - procesami zachodzącymi w jonosferze. 

Specjaliści z SETI twierdzą, że statki będą widoczne przez teleskopy, gdy osiągną orbitę Marsa. 

Bajka bez dowodów? Są na to dowody! Można to zweryfikować! - mówi Craig Kasnov, astrofizyk. Wystarczy wejść na stronę http://sky-map.org/ a następnie wpisać poniższe współrzędne: 

19 25 12 -89 46 03 - pierwszy ogromny obiekt 
16 19 35 -88 43 10 - cylindryczny obiekt 
02 26 39 -89 43 13 - kulisty obiekt